Kiedy po raz pierwszy uruchomiłem HeyGen, miałem niskie oczekiwania. Ot, kolejna aplikacja do tworzenia wideo z awatarem, która na darmowym planie nie daje właściwie nic. Nie miałem pojęcia, jak to działa, nie wiedziałem, czego się spodziewać, i już po kilku minutach… byłem bliski rezygnacji. Ale postanowiłem dać jej szansę - i dobrze zrobiłem.

Pierwsze wrażenie? Mieszane
Zacząłem od wrzucenia swojego zdjęcia do systemu. Szybko pojawiła się pierwsza wątpliwość - czy moja twarz właśnie trafiła do jakiejś ogólnodostępnej bazy awatarów? Chciałem przetestować narzędzie, ale niekoniecznie oddawać swój wizerunek na wieczne użytkowanie.
W wersji darmowej szybko natrafiłem na ograniczenia: język tylko angielski, limit długości tekstu, brak możliwości użycia własnego głosu. Na dodatek pierwsze efekty wizualne wyglądały… cóż, dość komicznie. Awatar wydawał dźwięki (na początku nawet damskim głosem), ale praktycznie się nie poruszał. Twarz była sztywna, a całość przypominała raczej animację z lat 90., niż narzędzie AI z 2025 roku.
Eksperymentuję dalej - i znajduję plusy
Nie zniechęciłem się. Postanowiłem sprawdzić, jak HeyGen poradzi sobie z innym podejściem. Wygenerowałem zdjęcie w garniturze, poprosiłem AI o stworzenie awatara na białym tle i zacząłem kombinować z tekstowymi promptami.
Efekty? Wciąż dość toporne, choć nieco lepsze. Nadal brakowało ruchów ciała, naturalnych przejść mimicznych, ekspresji. W skrócie - to, co generowałem, nadawało się może na eksperymentalne demo, ale nie do profesjonalnego użytku.
Gdzie kończy się autentyczność? Dygresja o granicach sztuczności w komunikacji wideo
Testując narzędzie takie jak HeyGen, trudno nie zatrzymać się na chwilę i nie spojrzeć szerzej - nie tylko na funkcje i ograniczenia, ale na to, co one właściwie oznaczają dla nas jako twórców i odbiorców treści. Tworzenie awatarów mówiących naszym głosem (lub dowolnym innym), poruszających się na ekranie i przekazujących wcześniej przygotowany tekst, z pozoru może wydawać się tylko kolejnym technologicznym gadżetem. Ale to znacznie więcej.
Jeszcze nie tak dawno tego rodzaju wideo wymagało sporych nakładów: sesji zdjęciowej, nagrania lektora, montażu, animacji. Dziś, mając jedno zdjęcie i tekst, możemy stworzyć „siebie” mówiącego w dowolnym języku, z dowolnym tłem, tonem głosu i stylem. To potężne narzędzie, zwłaszcza dla osób, które nie czują się komfortowo przed kamerą, albo po prostu nie mają możliwości samodzielnego nagrania materiału. Możemy nagle stać się obecni w projektach międzynarodowych, prowadzić prezentacje bez wychodzenia z domu, tworzyć onboarding pracownika bez angażowania zespołu produkcyjnego.
Ale to wszystko prowadzi do fundamentalnego pytania: gdzie kończy się autentyczność, a zaczyna imitacja? Czy awatar mówiący idealnym angielskim, bez naszych potknięć, bez zmęczenia, ale też bez spontaniczności - to jeszcze „my”? A może tylko cyfrowa projekcja tego, jacy chcielibyśmy być?
Technologia daje nam ogromną władzę nad formą, ale odbiera nieco z „prawdy” przekazu. Bo nawet jeśli intencja jest w pełni nasza, to forma jest już przefiltrowana - wygładzona, zoptymalizowana, skompresowana do cyfrowego awatara. Zyskujemy kontrolę, ale tracimy pewien pierwiastek człowieczeństwa, który zwykle pojawia się w żywej rozmowie: ułamek sekundy zawahania, spojrzenie w bok, mimowolny uśmiech czy nawet cisza.
To jednak nie jest argument przeciwko takim narzędziom. Wręcz przeciwnie - to dowód na ich potęgę i potrzebę świadomego korzystania z nich. Awatary, takie jak te generowane w HeyGen, nie są po to, by nas zastąpić. Są po to, by nas wspierać - w sytuacjach, w których nie możemy mówić sami, albo chcemy zautomatyzować część komunikacji. Ale to od nas zależy, czy zrobimy z tego narzędzia plastikowy manekin mówiący reklamowym głosem, czy cyfrowe przedłużenie naszego prawdziwego stylu i intencji.
Może więc nie chodzi o to, by wybierać między autentycznością a wygodą. Może chodzi o to, by wiedzieć, kiedy jedno może służyć drugiemu - i umieć mądrze z tej równowagi korzystać.
Kończąc dygresję - prawdziwa siła HeyGen? W API i wersji płatnej
Dopiero gdy przyjrzałem się możliwościom API i wersji płatnej, zrozumiałem, w czym tkwi potencjał HeyGen. Można tam wybrać głos z biblioteki, uploadować własne pliki dźwiękowe, dostosować tło (kolor, obraz, wideo), rozdzielczość, tempo mowy, wysokość tonu, a nawet styl wypowiedzi. Co więcej - da się wygenerować cały film na podstawie własnego wideo, co zupełnie zmienia jakość animacji.
To właśnie ten ostatni punkt okazał się przełomowy. Znalazłem przykład użytkownika, który wrzucił do HeyGen swoje nagranie wideo. Awatar w tym przypadku poruszał się naturalnie - mimika, ruchy głowy, cała motoryka ciała wyglądały autentycznie. Byłem pod wrażeniem.
Wnioski? Odmiana o 180 stopni
Na początku uważałem HeyGen za narzędzie co najwyżej do zabawy. Jednak po półtoragodzinnym testowaniu i głębszym researchu muszę przyznać - zmieniłem zdanie całkowicie. W wersji płatnej i z odpowiednim podejściem (czytaj: własne wideo jako baza ruchów) HeyGen robi naprawdę dobre wrażenie.
Czy nadaje się już dziś do poważnych zastosowań? Wciąż z pewnymi ograniczeniami, ale potencjał jest ogromny. A jeśli ktoś potrafi to połączyć z własnym backendem, wykorzystać API i dobrze nakarmić system odpowiednimi materiałami - może stworzyć coś, co trudno odróżnić od rzeczywistości.
Jest tylko jeden haczyk - cena. 30 dolarów miesięcznie to nie jest mało, jeśli używasz narzędzia okazjonalnie. A w moim przypadku? Kusi bardzo, by jeszcze szerzej się tym narzędziem pobawić
Podsumowanie: HeyGen – awatary AI w praktyce
Plusy:
Łatwa obsługa – proste rozpoczęcie, wystarczy zdjęcie i tekst.
- Bogate funkcje w wersji płatnej:
Personalizacja tła, tempa mowy, tonu, stylu wypowiedzi.
Możliwość użycia własnych nagrań wideo i dźwięku.
API pozwalające na automatyzację i integracje.
Duży potencjał profesjonalny – w płatnej wersji można osiągnąć efekty niemal nie do odróżnienia od prawdziwego nagrania.
Wygoda tworzenia treści w wielu językach – bez potrzeby występowania przed kamerą.
Minusy:
- Słaba jakość w wersji darmowej:
Tylko język angielski.
Brak naturalnych ruchów awatara.
Ograniczona długość tekstu i brak własnego głosu.
Efekt „plastikowej” komunikacji – ryzyko utraty autentyczności przekazu.
Cena – 30 USD/miesiąc może być zaporowa przy okazjonalnym użyciu.
Wątpliwości dotyczące prywatności – brak jasnej informacji, co dzieje się z przesłanym zdjęciem.
FAQ – Najczęściej zadawane pytania o HeyGen i generowanie awatarów AI
Co to jest HeyGen?
HeyGen to aplikacja do tworzenia awatarów AI, które mówią zadaną treść na bazie przesłanego zdjęcia lub nagrania. Umożliwia szybkie generowanie wideo bez udziału prawdziwej kamery czy mikrofonu.
Czy HeyGen działa po polsku?
W darmowej wersji – nie. Obsługuje tylko język angielski. W wersji płatnej można wgrywać własne ścieżki dźwiękowe, więc teoretycznie da się obejść ograniczenia językowe.
Czy HeyGen jest darmowy?
Dostępna jest wersja darmowa, ale mocno ograniczona. Poważne zastosowania wymagają wersji płatnej (od 30 USD/mies.).
Jak wygląda jakość awatarów?
W podstawowej wersji – bardzo ograniczona: sztywna mimika, brak ruchów ciała. W wersji płatnej z własnym nagraniem – bardzo realistyczna animacja.
Czy mogę używać własnego głosu?
Tak, ale tylko w wersji płatnej. Możesz przesłać plik audio, który zostanie zsynchronizowany z awatarem.
Czy HeyGen ma API?
Tak. API pozwala na tworzenie i automatyzację generowania awatarów – np. w aplikacjach, systemach HR czy w automatycznym onboardingu.
Jakie są alternatywy dla HeyGen?
Inne popularne narzędzia to Synthesia, D-ID, Elai.io – również oferujące generowanie awatarów wideo z AI.